środa, 29 kwietnia 2015

1. Przeznaczenie

Zacznijmy od zastanowienia się czym jest przeznaczenie. Wile osób wyśmiewa to słowo nie przypisując mu głębszego znaczenia. Uważają, że jest puste i nic nie znaczące. Inni natomiast są święcie przekonani, że przeznaczenie jest prawdziwe. Namacalne i wszechobecne. Każde dziwaczne zdarzenie, czy uśmiech losu nazywają właśnie tym słowem. Jednak są i tacy, co mają głęboko gdzieś opinię i tych pierwszych, i drugich. Nie zaprzątają sobie głowy filozofią i rozważaniem podobnych do tego tematów. Może to właśnie oni mają największą słuszność. Bo jeśli już trochę pofilozofujemy, to okaże się, że nasza opinia się nie liczy. Nieważne - będziemy wierzyć, czy nie w to całe przeznaczenie. Tego, co się stało już nie odkręcimy. Mamy wpływ tylko na swoja przyszłość. I taka jest cała, cholerna prawda.
Killian zapukał do drzwi kajuty, w której umiejscowił dziewczynę. Noc pozwolił spędzić jej w spokoju i samotności. Choć nie oznaczało to, że niechętnie zabawiłby się z nią po swojemu. Skoro jednak zależało mu na rozmowie, to ona sama powinna wskoczyć mu w objęcia. Inaczej nie byłoby szans na przyjazne konwersacje.
- Mogę wejść? - zapytał grzecznie - Śniadanie podam ci jedynie na pokładzie.
Drzwi zaskrzypiały i stanęła w nich brunetka o błękitnych oczach. Zmierzyła kapitana pogardliwym spojrzeniem i wyminęła go. Wciąż była w błękitnej sukience, w której ją pojmano i nadal wyglądała olśniewająco. Zachowania Killian nie miał jej za złe. W końcu widziała wybuch statku, w którym mogła pokładać nadzieję na ratunek.
- Możesz się nie odzywać, jak chcesz - powiedział pirat, wzruszając ramionami.
Bella nie zareagowała, tylko z obrazą wymalowaną na twarzy wyszła na pokład. Nie tak to wszystko planowała. Miało być zupełnie inaczej, choć zakładała, że Bestia będzie nieprzewidywalny. Szybkim krokiem podeszła do burty i zgięła się w pół.
- Ach! - pochwycił mężczyzna - Więc to nie ja cię przekonałem, tylko mdłości - zaśmiał się radośnie.
Dziewczyna raz jeszcze drgnęła spazmatycznie, a później wyprostowała się powoli. Była wręcz zielona na twarzy. Killian podszedł do niej ze zmarszczonymi brwiami i oparł się o burtę tuż obok.
- To chcesz to śniadanie? - spytał.
- Gdzie płyniemy? - przerwała mu i wbiła spojrzenie swoich chłodnych oczu w jego twarz.
- Muszę coś załatwić dla pewnej wiedźmy. Konkretnie kogoś - mrugnął do swojej rozmówczyni.
- Jaki port? - rzuciła jeszcze Bella, zanim Killian zdążył odejść.
Odpowiedział jej przesłodzonym uśmiechem, a potem machnął dziwacznie ręką. I zniknął.
Dopiero w tamtej chwili dziewczyna zrozumiała, że nigdzie nie widać załogi. Statek wydawał się pusty. Brunetka ruszyła powoli w stronę postawionego na środku statku stolika. Stały na nim najrozmaitsze smakołyki, nie zamierzała się hamować. Odsunęła rzeźbione krzesło i usiadła na nim. W pierwszej kolejności sięgnęła po owoce, które kusiły ją połyskując w słońcu.
- Smacznego - głos kapitana ją zaskoczył.
Mężczyzna pojawił się znikąd po drugiej stronie stołu. Belle przeszły ciarki, te z rodzaju nieprzyjemnych. Mimo to zachowała zimną krew.
- Czym ty jesteś? - wydusiła z siebie i zatopiła zęby w gruszce.
- Bestią. Przecież tak mnie wszyscy nazywają, czyż nie? Choć prywatnie po prostu Killian. Za to mnie interesuje kim ty jesteś. Byłaś jedyną kobietą na tamtym statku...
Dziewczyna zacisnęła dłoń w pięść, ale nie powiedziała ani słowa. Nawet z dobrym kamuflażem zawsze było w niej coś, co ludziom ze zdolnościami prędko podpadało. W końcu nie była zwyczajna. Westchnęła cicho i odłożyła gruszkę na srebrny talerzy leżący przed nią. Przełknęła teatralnie ślinę i zadarła nos.
- Mniejsza o to - stwierdziła i uśmiechnęła się delikatnie - Chcę wiedzieć coś o tobie...
- To oczywiste - odparł nieskromnie Hooker.
Belli to nie speszyło. Wygładziła poły swojej sukienki, a potem ciemne włosy. Nawet największemu idiocie by to podpadło, a Killian do takich nie należał. Poniechał jednakże próby powstrzymywania dziewczyny, czy zgłębiania jej tajemnicy. Wolał zostawić sobie to na później. Nie codziennie miał okazję do rozmowy z prawdziwym człowiekiem. Choć może "człowiek", to złe słowo.
- Czemu nie masz załogi? Dlaczego nie... Dlaczego mnie oszczędziłeś? Po co mnie trzymasz? - z jej ust wypływały kolejne słowa, których dziewczyna nawet nie próbowała powstrzymywać.
- Spokojnie, spokojnie. Wszystko w swoim czasie - powiedział uspokajającym tonem Killian - Załogi nie potrzebuję, to co widziałaś wczoraj, to wprawna iluzja. Widmowi wojownicy. Jestem tu sam. Na tym idealnym statku. Taka to moja klątwa. Nie ma tu żywej duszy, do której mógłbym się odezwać. Gdybym zaś się z tobą zbawił, to raczej byś się do mnie nie odzywała.
- Racja... - przyznała niepewnie dziewczyna
- A teraz daj odpocząć językowi od mówienia i jedz - rozkazał kapitan - Ja też mógłbym cię wypytać, Bello... O ile to twoje prawdziwe imię. Tamta załoga łatwo się poddała, byłaś jedyną kobietą, od magi tam wręcz wrzało... Ale jedz, nie przeszkadzaj sobie. Moja urocza kotołaczyco...
Oczy dziewczyny rozszerzyły się, a srebrny widelczyk, którym właśnie nabierała kawałek mięsa, upadł na pokład. Nie potrafiła udawać w obliczu prawdy, którą ktoś rzucił jej w twarz. Była kotołakiem i nie dało się tego ukryć przed czujnymi oczyma kapitana. Ten zresztą wydawał się być bardziej skomplikowany i tajemniczy niż się spodziewała.
- Jakiś rząd cię wynajął do pozbycia się mnie? - rzucił lekko mężczyzna - Nie musisz odpowiadać. Po troszeczku, po troszeczku. Teraz priorytetem jest zdobycie magicznej księgi i zabicie jej stróża. Zostawiam Cię chwilowo samą...

~*~

Bella zamknęła drzwi swojej kajuty za sobą i wykonała skomplikowany ruch ręką. Zamek zgrzytnął i szczęknął złowieszczo. Po chwili też przed brunetką pojawił się świecący, błękitny okrąg. Obraz w nim był rozmyty, ale dziewczyna wyszeptała kilka stosownych formułek. Zaraz potem w okręgu pojawiła się męska postać. Bella odchrząknęła.
- Och! Keira! Nie spodziewałem się wiadomości od ciebie dzisiaj... - wybełkotał mężczyzna.
- Sprawy się pokomplikowały - oznajmiła brunetka - Bestia coś podejrzewa. Rozgryzł mnie, wie czym jestem.
- Spodziewałem się tego. On posiada wielką magię. Taki to wyczuwa aurę magicznych dziwadeł...
- Obiecałeś mnie tak nie nazywać - burknęła Keira - Podejrzewa też, że nie nazywam się Bella.
- Kiedy ty jesteś Bella. Przynajmniej na tę misję. Masz go zabić i już. Możesz po prostu nie udawać delikatnej panienki. Przebierz się. Wyglądasz komicznie w kiecce, maleńka.
- Nie nazywaj mnie tak - warknęła i zaczerwieniła się.
- Mówisz do szefa, opanuj się ślicznotko. A teraz skończmy tę rozmowę, bo Bestyjka cię nakryje. Dalej, poświeć mu wdziękami, poznaj słabe strony i wbij nóż w plecy.
- Jestem profesjonalistką. Zrobię to po swojemu - odparła i jednym ruchem ręki zakończyła połączenie. 
W niewesołym nastroju ruszyła do leżącej w kącie skrzyni i otworzyła ją. Śmierdzące i poplamione ubrania nie zachęcały do włożenia ich na siebie, więc prędko zatrzasnęła wieko. Postanowiła skorzystać ze swoich wciąż nikłych umiejętności magicznych. Kotołaki nigdy nie posiadały zbyt wiele nadprzyrodzonych umiejętności, ale ona uczyła się od czarownic. 
Kilka chwil potem błękitna sukienka leżała na łóżku, a dziewczyna stała w bordowych spodniach i ciemnej skórzanej kurtce z napuszonymi ramionami. Włosy splotła w kitkę, odsłoniła delikatnie piersi, zawiązała apaszkę na szyi i tak przygotowana wróciła na pokład. 
Tym razem zastała tam załogę. Dopiero teraz zauważyła, że piraci rzeczywiście nie są rozmowni i wydaja się nierzeczywiści. Gdy dotknęła jednego z nich, ten rozpłynął się w powietrzu. Bella skrzywiła się delikatnie. 
- Do twarzy ci w spodniach - rzekł Killian, pojawiając się nagle za jej plecami - Co do załogi, to staną się ludzcy dopiero na lądzie.
- Cumujemy? - spytała dziewczyna. 
- Tak. Potrzebuje zapasów na podróż. Mówiłem, szukam magicznej księgi dla wiedźmy. Zaciągnąłem u niej dług - wyjaśnił - Możesz uciec, jak tylko wylądujemy.
Zapadło krępujące milczenie. Bella liczyła na to, że zdąży pozbawić Bestię życia przed przybiciem do portu. Nie spodziewała się jednak, że będzie miała tylko jeden dzień. W końcu do konfrontacji statków doszło dobry tydzień drogi od jakiegokolwiek portu. 
- Tego się spodziewałem - poinformował ja kapitan - Tylko się nie zakochaj - dodał ze śmiechem. 
- Przeznaczenie - wysyczała dziewczyna, zaciskając dłonie w pięści - Pieprzone przeznaczenie. Piękna i Bestia. Jak zawsze.

-----------------------------------------------------------
To tyle z rzucania światła na Belle.
Killian niech pozostanie jeszcze słodką tajemnicą.
Wyruszamy po magiczną księgę.
Czekam na propozycje postaci i zwrotów akcji!
Co chcecie, kogo chcecie!

czwartek, 23 kwietnia 2015

0. Piekna

Czymże byłby świat, gdyby piękna nie natknęła się na bestię? Pewnie nadal tym samym światem, choć bardziej zrozumiałym dla ludzi prostych. Tacy nie dostrzegają piękna w dziwacznym połączeniu delikatnej, uroczej panienki z niekulturalną świnią, która dodatkowo jest maszkarą. Zastanawiają się oni, tak jak i my powinniśmy, czy ta dziewczyna jest ślepa, że zakochuje się w potworze. Cóż jednak poradzić może człowiek na to, że świat rządzi się własnymi prawami i jest bardziej skomplikowany niż nam się wydaje. Czasami przecież piękna potrafi spojrzeć trzeźwo, a bestia dostosować się wyglądem do środowiska. Wtedy prości ludzie cieszą się prostotą tego związku, a my możemy spokojnie dopatrywać się głębszych sensów i innych filozoficznych bzdur. Czyli jednak da się wszystkim dogodzić. No proszę.
Mężczyzna chwycił mocniej szablę w dłoń i wyszczerzył swoje zaostrzone zęby. Piracka bandera kołysała się na wietrze, ostrzegając bezbronny już stateczek. Kapitan zwał się honorowym i przecież ostrzegał swoje przyszłe ofiary. To że w momencie podniesienia flagi dla napadanych było już za późno nie miało większego znaczenia. W tamtej chwili nie było inaczej. Wszystko szło zgodnie z planem. Pierwsza salwa z armat już wyraźnie nadwyrężyła siły statku handlowego. Wygrana była jedynie formalnością.
Zaczęło się tak zwane piekło. Ciemnowłosy przeskoczył na linie na pokład rabowanego handlowca i zamachnął się swoim lekkim rapierem. Ciężka broń marynarza, który wyszedł mu na przeciw była zbyt wolna. Młodzieniec nie miał szans, czego dowodem została jego głowa, która potoczyła się po pokładzie. Mężczyzna wygiął usta w szatańskim uśmiechu. Jego załoga już rozprawiała się z resztą. Miał czas żeby rozejrzeć się dookoła. Rzecz jasna cały czas parował zadawane mu ciosy i pozbawiał przeciwników kończyn i sporej ilości krwi. Jego ruchy były płynne i nie wymuszone. Znał je doskonale na pamięć, wykonywały się wręcz bez jego udziału. Nie myślał nad kolejnymi posunięciami. To po prostu się działo.
Abordaż przebiegł po jego myśli. Marynarze służący na handlowcu nie byli zaprawieni w boju i prędko zrozumieli swoją sytuację. Ci, którzy pozostali przy życiu, prędko się poddali, ratując skórę. Nawet kapitan do nich dołączył, co było zwykle rzadkością. Tacy to powoływali się na honor i nie odpuszczali dopóki nie przespacerowali się po desce. Widać trafili na tchórza.
- Witam drogich marynarzy! - krzyknął ciemnowłosy, gdy wszystkich pozwiązywano - Killian Hooker. kłania się.
- Pieprzona bestia - splunął jeden z pojmanych i odwrócił wzrok.
Kapitan nie zamierzał tego tolerować. Rzucił delikwentowi bestialski uśmiech, a potem chwycił go za koszulę i uniósł na miarę możliwości. Uderzył marynarza kilka razy w twarz, skopał nie pomijając najczulszych miejsc i bez wyjaśnień kazał wyrzucić go za burtę z odpowiednim obciążeniem. Nie znał litości.
- Ktoś jeszcze chce ulżyć językowi? - spytał, unosząc zawadiacko brew.
Załoga handlowca wraz ze swoim kapitanem milczała z pochylonymi głowami. Jednakże cisza nie trwała długo. Jeden z podwładnych Killiana ciągnął spod pokładu drobną postać w błękitnej sukience. Dziewczyna pojękiwała co chwila, potykając się o własne nogi. Wyglądało to przekomicznie, ale Hooker nawet nie parsknął. Lustrował jedyną przedstawicielkę płci pięknej wzrokiem. Na chwilę też się zasępił, a potem wezwał do siebie pierwszego oficera.
- Opróżnić ich skarbiec i zapasy żywności, a potem wysadzić statek z załogą - rozkazał.
- Nie chce kapitan spytać o przyłączenie się do nas?
- Wiesz jak to by się skończyło. Jestem obłożony tysiącem klątw poczwaro. Straciłem nadzieję. Będę miał dziewczynę do towarzystwa. Wystarczy.
Pierwszy oficer skłonił się delikatnie i zaczął wydawać rozkazy. Pojmani zaczęli błagać jękliwie, ale Killian nie słuchał. Zajęty był wpatrywaniem się w właścicielkę błękitnej sukienki. Zastanawiał się, co było oczywiste po jego minie, jak dziewczyna wyglądałaby bez tego szykownego stroju.
- Bestia! - rzuciła ta, gdy wlokący ją pirat przekazał ja w ręce kapitana - Nie mogłeś darować im życia?!
- Ja bestia, ty piękna. Stworzymy naszą bajeczkę? - odparł na to bezczelnie, ignorując dalszą część jej wypowiedzi - Spływajmy stąd ślicznotko. Zaraz będzie bum - zakończył, prezentując w przesłodzonym uśmiechu swoje ostre zęby - Zdradź mi jeszcze tylko swoje imię, kochaniutka.
- Bella - wysyczała kobieta.
- U la la. Niczym z francuskiej baśni - mówiąc to, Killian mrugnął do dziewczyny i objął ją w pasie - Trochę zatrzęsie - uprzedził.
W wolnej ręce, bo rapier przyczepił do pasa, trzymał linę, na której przeskoczył wraz ze swoją towarzyszką na piracki okręt. Okręt doskonały, tak dla ścisłości. Doskonały nawet w oczach spłoszonej Belli.
-----------------------------------------------------
Tak. Wyskoczyłam z kolejnym blogiem. 
Bo na ten o Holmesach brak pomysłów.
Będę tam aktywna w międzyczasie.
A teraz poznajcie moją bestię.
Killian się kłania.
O pięknej mało, ale cóż.
Kocham piratów.
Tyle w temacie. Czekam na komentarze.